STRONA GŁÓWNA | FORUM|O GAZETCE| ARCHIWUM | KSIĘGA GOŚCI | FOTOBLOG | KUŹNIA

 

Numer bieżący

 

Kącik poezji

 

Kontakt

 

Tematy cykliczne

 

 

Posłaniec 5/2006  

MARYJO KRÓLOWO POLSKI

   Tytuł Matki Bożej jako Królowej narodu polskiego sięga drugiej połowy XIV wieku: Grzegorz z Sambora nazywa Maryję Królową Polski i Polaków. Teologiczne uzasadnienie tytułu "Królowej" pojawi się w XVII wieku po zwycięstwie odniesionym nad Szwedami i cudownej obronie Jasnej Góry, które przypisywano wstawiennictwu Maryi. Wyrazicielem tego przekonania Polaków stał się król Jan Kazimierz, który 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej obrał Maryję za Królową swoich państw, a Królestwo Polskie polecił jej szczególnej obronie. W czasie podniesienia król zszedł z tronu, złożył berło i koronę, i padł na kolana przed wielkim ołtarzem. Zaczynając od słów: "Wielka Boga-Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico" ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Królestwa Polskiego. Choć ślubowanie Jana Kazimierza odbyło się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej we Lwowie, to jednak szybko przyjęło się przekonanie, że najlepszym typem obrazu Królowej Polski jest obraz Pani Częstochowskiej. Koronacja obrazu papieskimi koronami 8 września 1717 roku ugruntowała przekonanie o królewskości Maryi. Niestety śluby króla Jana Kazimierza nie zostały od razu spełnione. Dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem "Królowej Polski". Papież Benedykt XV chętnie do tej prośby się przychylił (1920). Biskupi umyślnie zaproponowali Ojcu Świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić łączność nierozerwalną tego święta z sejmem czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną

3 maja 1791 roku pierwszą konstytucją polską.

/opracowano na podstawie brewiarz.katolik.pl/

 -UDZIAŁ MARYI W DZIELE ODKUPIENIA-

 Stefan Kardynał Wyszyński („Bochen chleba”- Pallottinum 1977)  

    Potrzebujemy Matki Bożej. Przecież nawet Bóg jej potrzebował! Szukamy u Niej ratunku i pomocy. Ona  najpierw samemu Bogu była pomocą. Potrzebna była Bogu Maryja, Jej fiat, Jej zgoda i Jej niepokalane ciało dla wypełnienia Jego odwiecznych zamiarów

 i naprawienia dzieła popsutego przez grzech.

Odkupienie świata zaczął Bóg od Maryi. „Posłan jest Anioł Gabriel od Boga do Panny...”/Łk 1,26/.(...) Doczekał się Bóg odpowiedzi w Nazarecie: Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego”. Syn Boży potrzebował Maryi... Potrzebne Mu było ciało, wszak miał dopełnić Ofiary! To Ona dała Mu niepokalane Ciało, które poniósł Ojcu na Krzyż i na Ołtarze świata. To Ona dała Mu Krew do Kalwaryjskiej Ofiary i do kielichów mszalnych. Potrzebował przez całe życie pomocy i posługi tej Pomocnicy  i Służebnicy swojej. Potrzebował w drodze do Elżbiety, aby nawiedzić Jana; w betlejemskiej stajni, aby się dać pasterzom; w świątyni jerozolimskiej, aby się oddać Ojcu; w domu nazaretańskim, aby żyć i „wzrastać w mądrości i w latach, w łasce u Boga i ludzi”(Łk 2,52). Potrzebował Towarzyszki swej drogi i swego posłannictwa w publicznej działalności i objawieniu swej chwały ludziom... „Była tam Matka Jezusowa. Zaproszono też na gody Jezusa...i okazał chwałę swoją...”(J 2,1-11).Nade wszystko potrzebował Jej na Drodze Kalwaryjskiej i pod Krzyżem. „A pod Krzyżem Jezusowym stała Matka Jego” (J 19,25). Stała Mu się prawdziwą Towarzyszką męki: Socia Passionis , Współodkupicielką w dziele Odkupienia. Potrzebował wreszcie Chrystus Maryi po swej śmierci. Potrzebował Jej niezachwianej wiary w swoje Zmartwychwstanie, Jej spokojnego trwania i czuwania przy Grobie. Virgo Vigilans! Dziewica Czuwająca! Gdy spoczywał w grobie w Wielką Sobotę, Ona jedna czuwała – spokojna. Bo Ona wiedziała, że oto dokonało się Odkupienie i trzeciego dnia zmartwychwstanie, a „Królestwu Jego nie będzie końca”. Potrzebna  była Chrystusowi ta Jej wiedza i ta Jej wiara, i ten Jej bezgraniczny spokój. Gdy wstępował do nieba, potrzebna Mu była świadomość, że na ziemi została Matka, która opiekować się będzie Jego młodym Kościołem. A potem wziął Ją z ciałem i duszą do nieba, aby była po Jego prawicy na wieki. Potrzebna Mu jest i tam.Chce z Nią królować i przez Nią sprawować swe rządy nad światem.

MAJOWI ŚWIĘCI MĘCZENNICY.

 Św. Stanisław - to wspaniały patron również naszych czasów, które podobnie jak wiek XI są epoką społecznego przesilenia. Albo jesteśmy członkami stronnictwa Bolesława Śmiałego - orędownika rozwiązłości i prywaty, lekceważenia związków rodzinnych i tradycji, zepchnięcia Kościoła na margines, albo opowiadamy się po stronie biskupa Stanisława - wiernego nauce Bożej i Kościołowi. Wprawdzie w przeszłości starcie się dwóch postaw zakończyło się śmiercią męczeńską Stanisława, ale przecież prawdziwą klęskę poniósł Bolesław. Czy umiemy dziś żyć po katolicku w wirach codzienności? Czy gotowi jesteśmy poświęcić siebie dla wartości narodowych i rodzinnych?

 

Św. Zofia -wdowa, męczennica (+II w.). Według tekstów z VII wieku zginęła w Rzymie podczas prześladowań chrześcijan za czasów Hadriana I. Kult Świętej rozwinął się w połowie VII wieku z chwilą sprowadzenia jej relikwii do alzackiego klasztoru w Eschau oraz za pontyfikatu papieża Sylwestra II. W ikonografii św. Zofia przedstawiana jest w otoczeniu trzech córek: Wiary, Nadziei i Miłości, które według opowieści poniosły męczeńską śmierć ze swoją matką. Według innej wersji św. Zofia zmarła w kilka dni później na ich grobie.

Św. Andrzej Bobola zakonnik, męczennik. Urodził się 30 listopada 1591 roku w Strachocinie koło Sanoka. Pochodził ze szlacheckiej rodziny. Mając 20 lat wstąpił do jezuitów w Wilnie, gdzie odbył studia. Pracował jako kaznodzieja, spowiednik, wychowawca młodzieży w Wilnie, Płocku, Warszawie, Łomży, Pińsku. Podejmował szczególne wysiłki na rzecz pojednania prawosławnych z katolikami. Jego gorliwość była powodem wrogości ortodoksów. W czasie wojen kozackich przerodziła się w nienawiść i miała tragiczny finał. W maju 1657 roku Kozacy napadli na Janów Poleski i dokonali rzezi wśród katolików i żydów. Andrzeja Bobolę pochwycili w pobliskiej wiosce. Przywleczony do Janowa, został skatowany straszliwie okaleczony a następnie na rynku miejskim powieszony do góry za nogi i dobity szablą.

Warto przeczytać! – „Niebo dla akrobaty” Jan Grzegorczyk

 Akcja książki rozgrywa się w hospicjum, które staje się skrzyżowaniem wielu ludzkich dróg. To książka  nie tylko o chorobie i umieraniu, ale przede wszystkim o poświęceniu i o wartości cierpienia. Lektura ta skłania do zachwytu nad człowiekiem. Człowiekiem chorym fizycznie i nad człowiekiem, przynoszącym ulgę w tym cierpieniu. Nad człowiekiem skaleczonym duchowo i nad człowiekiem w ogóle. Jak trudno nam jest spojrzeć na samych siebie jako na dzieło Boga, który stworzył nas na swój obraz i podobieństwo. Jak trudno nam spojrzeć na człowieka stojącego obok i dostrzec w nim ten obraz. Trudno go nam odnaleźć w  nieatrakcyjnej twarzy staruszki, w poobijanej twarzy pijaka pod sklepem, czy nienaturalnej twarzy chorego umysłowo. Ecce homo.